- autor: mario341, 2013-09-23 10:22
-
Fatalna końcówka...
Dobra pierwsza połowa nie zapowiadała takich rozmiarów porażki... w konsekwencji Pilica tym razem musiała uznać wyższość rywala ze Zwolenia przegrywając 2-6, choć na taki wymiar kary nie zasługiwała.
Ostatnie mecze napawały optymizmem za sprawą coraz lepszej postawy zawodników oraz wyników. Do Nowego Miasta tym razem przyjechała Zwolenianka Zwoleń, która w tym sezonie jeszcze nie przegrała. Mimo to Pilica miała walczyć o jakąkolwiek zdobycz punktową. Ruszyła zatem od początku do ataku mając w zamiarach szybko strzelić gola. Bliski tego był Patryk Kalinowski, lecz w dogodnej sytuacji nieczysto trafił w piłkę. Niestety rywal swojej pierwszej okazji nie zmarnował i pokonał naszego bramkarza wykorzystując dokładne dośrodkowanie z rzutu wolnego. Nasi zawodnicy na szczęście nie załamali się i dalej szukali swojej szansy. Prowadzili grę i już w następnej akcji mogli doprowadzić do wyrównania. Niestety strzał głową Adama Pędzikowskiego zatrzymał się na słupku, a z dobitką nie zdążył Wojciech Lewecki! Na kolejną sytuacje nie trzeba było długo czekać i już po 10 minutach od straty gola, Pilica doprowadziła do wyrównania. Strzelcem był P. Kalinowski, który strzałem po długim rogu pokonał bramkarza przyjezdnych. To dodało pewności siebie zawodnikom dzięki, której udało się wyjść na prowadzenie. Dokładne dośrodkowanie z lewej strony wykorzystał A. Pędzikowski, który tym razem celnie główkował. Pilica zasłużenie prowadziła, gdyż przeciwnik nie stwarzał większego zagrożenia. Gdyby udało się wykorzystać kolejne doskonałe sytuacje, (uderzenie głową M. Białasa twarzą obronił bramkarz, a strzał H. Krzemińskiego otarł się o słupek), Niebiescy pewnie doprowadzili by zwycięstwo do końca... Obrona jednak chyba nieco przespała pierwszą połowę i w końcówce straciła bramkę. Wrzutka z prawej strony trafiła do niepilnowanego zawodnika, a ten mocnym uderzeniem pokonał bezradnego Jakuba Czerwińskiego. Mimo remisu można było spodziewać się czegoś więcej po obiecujących 45min. Druga odsłona znów zaczęła się od ataków Pilicy. Zupełnie klarownych sytuacji jednak nie było, a rywalowi dopisywało tego dnia szczęście. W pierwszej połowie wykorzystał 100% okazji, które miał, a w dodatku na początku drugiej odsłony zdobył gola po bramce samobójczej M. Białasa, który wpakował piłkę do własnej bramki podczas próby przecięcia dośrodkowania. Ten gol trochę podcięła skrzydła naszej drużynie, a rywal niemal całym zespołem bronił dostępu do bramki. Ograniczył się jedynie do kontr, a te wyprowadzał zabójcze. Czwarty cios zadał jednak po ewidentnym błędzie sędziego, który nie widział jak piłka prawie pół metra wyszła poza pole gry przez co jeden z zawodników Zwolenianki miał prostą drogę do przedostania się pod naszą bramkę. Wtedy Pilica wszystkimi siłami ruszyła do ataku, lecz nadziała się na dwie kontry przez co w konsekwencji boleśnie przegrała 2-6. Znów zabrakło zimnej krwi pod bramką rywala, konsekwencji w obronie oraz szczęścia... Oby następnym razem nam dopisało!